piątek, 5 lutego 2016

Szlichtada cz.1



Władysław Chmieliński, Szalona sanna


Karnawał to tylko jeden z okresów świątecznych który najbardziej lubię. Mogłabym każdego dnia chodzić na bale karnawałowe ale tylko w dawnym dobrym stylu a później wybrać się na prawdziwy kulig z zajazdem. Tak było kiedyś i uważam jednak, że te zwyczaje raczej już nie wrócą. Zarówno do kuligu jak i zabaw noworocznych potrzebne są umiejętności a jeszcze bardziej chęci a do tego jeszcze brak śniegu wyklucza zabawy z kuligiem. 

Nazwa szlichtada pochodzi od niemieckiego Schlitten, Karuselschlitten czyli sanki. Kulig jak podaje Gołębiowski jest nazwą zapożyczoną od laski zakończoną kulą, którą podawano sobie od domu do domu aby ogłosić kulig.* Stanowiła ona ulubioną zabawę nie tylko Polaków ale chyba wszystkich krajów Europy Północnej gdzie śniegu było dużo, co umożliwiało tego typu rozrywkę.  Gołębiowski w swojej książce o zabawach i grach w Polszcze  przytacza opis o jednym z bogatszych kuligów opisanych w źródłach staropolskich jakim był kulig zorganizowany w 1695 roku, jeszcze za czasów panowania Jana III Sobieskiego: 

Wezwane znakomite osoby zjechały się do pałacu Daniłowiczów, gdzie później biblioteka
Załuckich była. O 3 z południa trębacze dali sygnał, i cały orszak wyruszył, jak
następuje: 24 Tatarów konno ze służby królewicza Jakuba. Dziesięcioro sań po 4 koni
jeden przed drugim, czyli jak zowią „szydłem”, na każdych sankach inna muzyka, to jest:
żydzi z cymbałami, Ukraińcy z teorbanami, trębacze, fajfry, janczarowie zebrani z różnych
dworów. Następowały sanie okryte perskimi kobiercami, albo lampartami, sobolami i
różnemi drogiemi futrami. Koni było u każdych sań po cugu, strojnych w pióra, szuby,
kokardy, kutasy, na każdych saniach państwo, po kilka osób płci obojej, a około sań
młodzież dworska konno. Takich ekwipałów było 107, trudno dać któremu z nich
pierwszeństwo, bo wszystkie celowały doborem koni, kosztownością futer i liberyi,
osobliwie hajduków. Na końcu były sanki w kształcie Pegaza: siedziało w nich 8
młodzieńców, którzy rozrzucali wiersze ułożone już dawniej przez Ustrzyckiego i
Chrościńskiego. Zamykał tę paradę oddział drabantów. Wszyscy goście zajechali naprzód
do dworu Sapieżyńskiego, potem do księżny Radziwiłłowej, siostry królewskiej, potem,
do wojewody Potockiego, do młodego księcia Lubomirskiego, do pana kasztelana
lubelskiego, i do Ujazdowa. Gdzie tylko przybyli, zaraz gospodarz oddał klucz do
piwnicy, a gospodyni do spiżarni. Każdemu z gości wolno było do uczęstowania brać
wszystko podług woli. Wszędzie grała kapela; tańczono chwilkę, i ruszano dalej. Ostatni
zajazd był do Wilanowa, gdzie oboje królestwo Ichmość, byli gościom radzi z całego
serca, częstowano wszystkich, a nawet służbę dworską, co trwało do późna. Cały orszak
wracał przy pochodniach których było 800.**

Bawiły się w ten sposób dwory arystokracji jak i szlacheckie. Barwny korowód sań musiał pięknie odznaczać się na tle słonecznej srogiej zimy.  Szlichtada była częścią karnawału, tam gdzie zima nie pozwalała na wychodzenie w barwnych strojach na powietrze kulig stawał się znakomita alternatywą. Przybierano zatem powozy, tak jak powyżej sanki mogły przypominać konia ze skrzydłami. Towarzyszyła temu muzyka i gwar wesołości. 


W zamyśle była to towarzyska zabawa ale często stanowiła on kłopot dla tych, którzy widzieli w niej raczej napad na gościniec przez sąsiadów żądnych dobrego jedzenia, picia i zabawy: 

11.Januarius A. D. 1663 A już ja się spodziewał, zaledwo mrok — walą się sanie jedne na wyścig z drugiema, krzyk, pisk, kapela i cymbały—ano kulig.  Państwo Sęstwo, Pani Łowczyna z półsetkiem dzieci jak sosny , Państwo Woyscy, Pan Regent, a zaraz woła jeść.  Objedli nas tedy i opili. Była trocha miodu, pare garcuszków wina, wszystko wysuszono.— A co hałasu, wrzawy, pisku! a ja tego niezwyczajny.
 
12. Feralis, Czeladź gościnna ukradła kubek ze srebra pozłacany, stłukli dziesięć misek, a szklanek butelek bez liku. ***

Także zabawa zabawą ale można się domyślić, że sprawiała ona wiele problemów zaskoczonym gospodarzom a niektórzy byli wręcz terroryzowani. Henryk Garawecki w swojej pracy podaje przykłady jak niektórzy rzeczywiście byli uciążliwi w organizowaniu tego typu przedsięwzięć:
Starościna uprzedziła kasztelanową, że ją napadnie z licznym weselem wiejskim, ze zabawę tę co najmniej w sto osób wyprawi. Spotkawszy się z ojcem autora [Kajetan Koźmian] Pamiętników,

Andrzejem Koźmianem, sędzią ziemskim lubelskim, poważnym, obywatelem, tak długo naprzykrzała mu się i molestowała go, aż zgodził się wbrew swoim surowym obyczajom i zasadom, by synowie jego wzięli udział w kuligu (...)

  Czekaliśmy — pisze Kajetan Koźmian - aż do wieczora, już w kilkanaście sani zebrani, gdy dopiero zmierzchem wszczął się od austerii wronowskiej krzyk, wrzawa, śpiewy i odgłosy muzyki na dętych instrumentach, trzask biczów i jak jaki huragan ta burza z trzydziestu sani złożona opadła przed gankiem. Dom ledwie mógł pomieścić ten tłum, udający pijanych chłopów, skaczących lub taczających się po pokojach.****


Z powodu że kuligowe zajazdy bywały niebezpieczne, częste pijaństwa i wszczynanie awantur - wielu uważało kulig za zabawę prostacką w przeciwieństwie do Gołębiowskiego, który uważał  idealistycznie tę zabawę jednoczącą zarówno wrogów jak i przyjaciół. Za to już w połowie XVIII wieku pojawiały się krytyczne opinie na temat kuligów. Wg. Encyklopedii Staropolskiej Zygmunta Glogera w 1773 w numerze 22 wydrukowano tajemniczą Przyganę kuligowym zajazdom (niestety nie znalazłam jej w Monitorze, w tym numerze jej nie ma albo brakuje kilku kartek?). Czy był to pastisz czy rzeczywiście przygana czyli uwagi o złych nawykach kuligowych stwierdzić nie mogę. Natomiast temat kuligu wziął na warsztat Józef Wybicki – napisał on znaną sztukę pod tym samym tytułem. Kulig  jako komedię teatralną wystawiono w 1783 roku, reżyserował ją sam Wojciech Bogusławski i jak na ówczesne czasy była bardzo popularna. Jak można się domyślić sztuka ta wystawiana była w okresie karnawału w latach 1783, 1790, 1791.***** Jak sam pisze Bogusławski w  Dziejach Teatru Narodowego: (…) i oryginalna, przedziwnie narodowe obyczaie malująca Komedyia wierszem Wybickiego: „Kulig” przynosiły Publiczności przyiemną zabawę.
Wybicki piętnował w sztuce za pomocą kuligu przywary polskiej szlachty, awanturnictwo, nadmierne pijaństwo, hazard (występujący podczas zabaw zwłaszcza redutowych oraz podczas kuligów), nie przestrzeganie prawa i jego brak, w tym uprzedzenia, zachowanie status quo, brak znajomości prawa wśród chłopów i wykorzystywanie go dla korzyści majątkowej magnaterii oraz jej hulaszczy tryb życia.

 
* Ł. Gołębiowski, Gry i zabawy różnych stanów, Warszawa, 1831, s. 125
** Ibidem, s. 122, 123
*** Wanda Tygodni Mód i Nowości, Starożytności mody. Notatki znalezione w starym kalendarzu z r. 1663, 1830, nr. 15
***** Dramaty Józefa Wybickiego pod red I. Kadulskiej, t. 1, Gdańsk, 2013, s. 28

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz